Andy Murray: Ile Ma Lat? Wiek, Data Urodzenia i Kluczowe Fakty z Kariery
Andy Murray: Ile Ma Lat? Wiek, Data Urodzenia i Kluczowe Fakty z Kariery
Pamiętam jak dziś te nieprzespane noce, kiedy oglądałem jego finały Wimbledonu. Ten krzyk po ostatniej piłce, to niedowierzanie na twarzy. Andy Murray to dla mnie nie tylko tenisista, to symbol walki do samego końca. Ilekroć ktoś pyta mnie o niego, zaraz pada pytanie o jego metrykę. No właśnie, ile lat ma Andy Murray? To pytanie jest o wiele ważniejsze niż się wydaje, bo Andy Murray wiek to klucz do zrozumienia jego niesamowitej, pełnej wzlotów i bolesnych upadków, kariery.
Często ludzie patrzą na niego przez pryzmat liczb, ale jego historia to coś znacznie więcej.
Więc do rzeczy. Kiedy urodził się Andy Murray? Oficjalna data urodzenia Andy’ego Murraya to 15 maja 1987 roku. Szybka matematyka mówi nam, że w 2024 roku stuknęło mu 37 lat. Urodził się w Glasgow, w Szkocji, co czuć w jego zawziętym charakterze na każdym kroku. Jego parametry fizyczne też robią wrażenie – 190 cm wzrostu to potężna broń na korcie, zwłaszcza przy serwisie. Ta kombinacja, Andy Murray wiek i wzrost, od zawsze dawała mu przewagę nad wieloma rywalami, ale to głowa, a nie ciało, wygrywała mu najważniejsze mecze.
Skąd wziął się ten szkocki upór? Dzieciństwo w Dunblane
Jego dzieciństwo to nie była bajka. Wychował się w Dunblane, małym szkockim miasteczku, które w 1996 roku stało się sceną niewyobrażalnej tragedii. Andy był wtedy w szkole, schował się pod ławką. Nigdy nie lubi o tym mówić, ale jestem przekonany, że coś takiego musiało zostawić w nim ślad na całe życie. Może właśnie stamtąd wzięła się ta jego niesamowita odporność psychiczna? Ten hart ducha, który pozwalał mu wracać po najcięższych porażkach.
Rodzina była jego fundamentem. Matka, Judy, uznana trenerka tenisa, zaszczepiła w nim i jego bracie Jamiem (też świetnym tenisiście, debliście) miłość do sportu. Rywalizacja między braćmi pchała ich obu do przodu. Już jako nastolatek Andy podjął odważną decyzję o wyjeździe do akademii w Hiszpanii. Podjął odważną decyzję, którą podejmuje wielu młodych ludzi z wielkimi marzeniami, jak choćby Viki Gabor, która również w młodym wieku weszła w świat wielkiej kariery. Wiek Andy’ego Murraya na początku kariery, którą oficjalnie zaczął w 2005 roku, wskazywał na ogromny talent, ale nikt nie wiedział, jak silną ma psychikę. Jego historia przypomina mi trochę biografie innych wielkich ludzi, którzy musieli walczyć z przeciwnościami losu, jak chociażby nieodżałowany ksiądz Kaczkowski.
W cieniu gigantów? Jak Murray rzucił wyzwanie Federerowi, Nadalowi i Djokoviciowi
Trzeba sobie jasno powiedzieć: Andy Murray miał pecha. Trafił na złotą erę męskiego tenisa. Jego kariera przypadła na czasy absolutnej dominacji Rogera Federera, Rafaela Nadala i Novaka Djokovicia. Każdy inny zawodnik o jego talencie i osiągnięciach w innej epoce byłby niekwestionowanym numerem jeden przez lata. On musiał walczyć o każdy skrawek tortu z trzema największymi graczami w historii. I to jest chyba największy dowód jego klasy.
On nie tylko z nimi walczył. On z nimi wygrywał. I to w finałach Wielkich Szlemów i Igrzysk Olimpijskich. Ile trzeba mieć mentalnej siły, żeby po przegraniu kilku pierwszych wielkoszlemowych finałów z rzędu nie załamać się i wciąż wierzyć, że można ich pokonać? Pamiętam te jego mecze z Djokoviciem, te niekończące się wymiany z głębi kortu, istne maratony fizyczne i psychiczne. To była rywalizacja, która pchała obu do granic możliwości. Andy Murray wiek w tamtym okresie był idealny do rywalizacji na najwyższym poziomie, ale obciążenia były gigantyczne.
Jego styl gry był do tego stworzony. Niesamowita defensywa, genialny return i jeden z najlepszych bekhendów w tourze. Był jak ściana, od której wszystko wracało. Czasami zarzucano mu zbyt pasywną grę, ale to była jego broń. Potrafił zamęczyć rywala, zmusić go do błędu. Ta taktyczna inteligencja była kluczowa w meczach z gigantami. Bez niej, samą siłą i talentem, nie dałby rady. Zrozumienie, jak Andy Murray wiek wpływał na jego strategię, jest fascynujące. Z biegiem lat stawał się coraz mądrzejszy na korcie, ale ciało zaczynało odmawiać posłuszeństwa.
Złoto, Wimbledon i cały świat u stóp
Pamiętam ten finał Wimbledonu w 2013 roku. Cała Wielka Brytania czekała na to 77 lat. Presja była niewyobrażalna. A on to zrobił. Ten ostatni gem w meczu z Djokoviciem to był jakiś kosmos, trwał chyba z kwadrans. Kiedy wreszcie padł na kolana, miałem ciarki. To był moment, który pokazał, że Andy Murray wiek nie ma dla niego znaczenia – liczyła się tylko determinacja. Zanim jednak podbił Londyn, był już mistrzem olimpijskim z 2012 (też w Londynie!) i wygrał US Open. Więcej o karierach wielkich tenisistów można poczytać na stronie ATP Tour.
A potem powtórzył to wszystko – złoto w Rio w 2016 i drugi Wimbledon w tym samym roku. Ten drugi triumf na trawie, którego historię można śledzić na stronie Wimbledonu, był chyba jeszcze bardziej imponujący. Wisienką na torcie było zdobycie pozycji numer 1 na świecie pod koniec 2016 roku. W tamtym okresie był po prostu nie do zatrzymania. Andy Murray obecny wiek może sprawiać, że zapominamy, jak wielką dominacją popisał się w tamtym sezonie. Jego status w Wielkiej Brytanii jest porównywalny do tego, jakim szacunkiem darzono Franciszka Smudę w Polsce w szczytowych momentach jego kariery trenerskiej.
Gdy ciało mówi ‘dość’, a serce ‘walcz’. Historia metalowego biodra
I wtedy, gdy był na absolutnym szczycie, wszystko zaczęło się sypać. Biodro. Ta kontuzja to był koszmar, który ciągnął się latami. Operacje, rehabilitacje, powroty i kolejne bóle. Szczerze? Byłem jednym z tych, którzy myśleli, że to już koniec. Kiedy w 2019 roku ogłosił, że przejdzie operację wszczepienia metalowej endoprotezy biodra, pomyślałem: ‘OK, to definitywny koniec kariery na tym poziomie’. W jego wieku to praktycznie niemożliwe.
A jednak. Wrócił.
Nie jest już tym samym zawodnikiem, co kiedyś, to jasne. Ale sam fakt, że z metalowym biodrem biega po korcie i walczy z najlepszymi na świecie, to jest coś co przekracza wszelkie wyobrażenie. Każdy jego wygrany mecz to dzisiaj osobna, inspirująca historia. To pokazuje, że Andy Murray wiek to dla niego tylko liczba, a prawdziwa siła siedzi w głowie. To, co robi, jest inspirujące, podobnie jak historie innych sportowców, którzy walczą z czasem, o czym można przeczytać w artykule o trenerze judo Macieju Szczepaniku. Jego determinacja po prostu poraża, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę jego Andy Murray wiek.
Andy poza kortem: Mąż, tata czwórki dzieci i po prostu równy gość
A jaki jest prywatnie? Z tego co widać, to całkiem normalny facet. W 2015 roku ożenił się ze swoją szkolną miłością, Kim Sears, i mają już czwórkę dzieci. To musi być logistyczny koszmar, godzić takie życie rodzinne z podróżami po całym świecie, zwłaszcza, że Andy Murray wiek sprawia, że regeneracja po turniejach trwa dłużej. Ale daje radę. Angażuje się też w mnóstwo akcji charytatywnych, często bez wielkiego rozgłosu. To jeden z tych sportowców, którzy mają pozytywny wpływ na świat nie tylko przez swoje osiągnięcia, ale też przez to, jakimi są ludźmi. Jego postawa jest ważna, podobnie jak postawa innych osób publicznych, o których można przeczytać na przykład w artykule o biografii Patryka Jakiego.
Jaka przyszłość czeka Sir Andy’ego? Legenda, która jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa
Jego dziedzictwo jest ogromne, niezależnie od tego, kiedy zdecyduje się zawiesić rakietę na kołku. Dla Brytyjczyków jest kimś więcej niż sportowcem, co potwierdzają informacje z portalu olimpijskiego. To on przełamał klątwę Wimbledonu. To on pokazał, że można walczyć z ‘Wielką Trójką’ jak równy z równym. Inspirował całe pokolenie, podobnie jak robią to współczesne ikony popkultury. Co dalej? Sam mówi, że koniec jest bliski. Pewnie zobaczymy go jeszcze na Wimbledonie i na Igrzyskach Olimpijskich. A potem?
Trudno go sobie wyobrazić z dala od tenisa. Może zostanie trenerem, może komentatorem. Jedno jest pewne – jego historia, opowieść o talencie, tytanicznej pracy i walce z własnym ciałem, będzie inspiracją na zawsze. I choć Andy Murray wiek nieubłaganie daje o sobie znać, ja wciąż z zapartym tchem oglądam każdy jego mecz, bo wiem, że na korcie zostawi całe serce. Do ostatniej piłki.