Tradycyjny Przepis na Uszka Wigilijne z Grzybami: Sekrety Babci i Perfekcyjne Lepienie
Uszka Wigilijne jak u Babci. Mój Sprawdzony Przepis na Grzybowe Szaleństwo
Pamiętam to jak dziś. Zapach suszonych grzybów unoszący się w całym domu, mąka dosłownie wszędzie, a w centrum tego całego zamieszania moja Babcia Aniela, zręcznie lepiąca maleńkie uszka. Miałam wtedy może z siedem lat i dla mnie to była czysta magia. Jak ona to robiła, że wszystkie były takie idealne, równe, jak spod linijki? Dzisiaj, po latach prób i błędów, chcę się z Wami podzielić tym, co sama od niej podpatrzyłam. To nie jest kolejny suchy przepis z internetu. To nie jest tylko tradycyjny przepis na uszka, to kawałek mojego serca i wspomnień, a przede wszystkim przepis babci na tradycyjne uszka, które zawsze się udają i smakują jak… no właśnie, jak dom. Jak Wigilia.
Skarby z babcinej spiżarni, czyli co potrzebujemy
Zanim zakaszemy rękawy, musimy zebrać wszystkie potrzebne rzeczy. Babcia zawsze mówiła, że z byle czego dobrego dania się nie zrobi i święcie w to wierzę. Jakość składników to podstawa, zwłaszcza przy tak prostym daniu, gdzie każdy smak ma ogromne znaczenie.
Ciasto, czyli nasza baza:
- Mąka pszenna, tak ze 300g. Babcia zawsze używała luksusowej, typ 550, ale 500 też da radę.
- Ciepła woda, tak na oko, ale pewnie koło 150-180 ml. Trzeba lać powoli i patrzeć co się z ciastem dzieje, ma być mięciutkie.
- Sól, taka solidna szczypta. Bez niej ciasto jest po prostu mdłe.
Farsz, czyli serce uszka:
- Suszone grzyby, koniecznie leśne! Borowiki, podgrzybki, co macie. Tak z 50g będzie w sam raz. To one robią cały aromat.
- Jedna duża cebula, bo bez niej farsz byłby jakiś taki smutny.
- Łyżka masła, prawdziwego, 82%, a nie jakiejś margaryny.
- Sól i pieprz. Pieprzu nie żałujcie, musi być trochę charakteru.
- Majeranek. Niektórzy nie dają, ale dla mnie to jest ‘to coś’, taka kropka nad i.
- Bułka tarta – to taki babciny patent, jeśli farsz wyjdzie za rzadki. Jedna łyżka wystarczy, żeby go związać.
Tajemnica idealnego ciasta, które nie pęka
Ciasto na uszka to była zawsze moja zmora. Albo za twarde, albo się rwało przy lepieniu. Masakra. Aż w końcu babcia zdradziła mi swój sekret. ‘Pamiętaj dziecko, ciasto ma być gładkie jak pupa niemowlaka i elastyczne’. Niby proste, a jednak. Najważniejsze to dobrze je wyrobić, naprawdę długo, aż będzie gładkie i lśniące. I dać mu odpocząć. Ten odpoczynek pod ściereczką to nie fanaberia, to wtedy gluten robi swoją magię i ciasto staje się super plastyczne. Trochę jak z ciastem na pierogi, wymaga czułości i cierpliwości. Wiele osób szuka idealny tradycyjne ciasto na uszka przepis, a sekret naprawdę tkwi w prostocie i dobrym wyrobieniu. Ten tradycyjny przepis na uszka opiera się na prostocie, więc nie ma co kombinować. Wałkujemy cieniutko, ale bez przesady, żeby nam się potem w gotowaniu nie rozpadło.
Farsz, od którego pachnie w całym domu
Och, ten zapach! Kiedy tylko zaczynam gotować grzyby na farsz, od razu czuję, że idą święta. To jest serce naszych uszek, więc warto się przyłożyć. Najlepszy farsz do uszek wychodzi oczywiście z suszonych grzybów, które wcześniej moczyły się całą noc w zimnej wodzie. To one nadają tę niesamowitą głębię smaku. Pamiętam jak dziadek przynosił jesienią pełne kosze borowików i babcia je suszyła na sznurkach nad piecem. Ten aromat to było coś! Po ugotowaniu grzyby trzeba drobniutko posiekać. Ja nie lubię mielić w maszynce, bo wtedy wychodzi taka paćka, a ja lubię czuć małe kawałeczki pod zębem. Do tego złocista cebulka, podsmażona na maśle, no i przyprawy. Grzyby, te suszone, to one mają ten aromat, ale cebulka dodaje słodyczy. To serce, które sprawia, że ten tradycyjny farsz do uszek przepis jest tak wyjątkowy. Sól, pieprz i majeranek. Nic więcej nie trzeba.
Lepimy! Cała rodzina przy stole
I tu zaczyna się najlepsza zabawa. Zwołajcie dzieci, męża, siostrę – kogo macie pod ręką. Lepienie uszek to tradycja, która łączy. U nas w domu zawsze był konkurs, kto zrobi najładniejsze. Oczywiście babcia wygrywała bezkonkurencyjnie. Małe, zgrabne, idealne. Moje na początku wyglądały jak jakieś pokraki, ale z każdym rokiem jest lepiej. To jest właśnie esencja tego, jak zrobić tradycyjne uszka do barszczu – wspólnie.
Wykrawamy małe kółeczka, nakładamy odrobinę farszu (serio, odrobinę, bo inaczej wszystko wypłynie!), zlepiamy w pierożka, a potem łączymy rogi. Gotowe! Małe uszko czeka na kąpiel w barszczu. To w sumie jak lepienie malutkich pierogów, chociaż farsz jest zupełnie inny niż w pierogach z serem. To właśnie ten moment, kiedy czujesz, że tworzysz coś więcej niż jedzenie. Tworzysz wspomnienia.
Finał: gorący barszcz i pływające uszka
Gotowanie to już pikuś. Dużo osolonej wody, wrzątek i wrzucamy nasze dzieła. Partiami, żeby się nie pozlepiały w jedną wielką kluchę. Pływają sobie swobodnie, a jak tylko wypłyną na wierzch, to jeszcze dwie, trzy minutki i gotowe. Wyławiamy je łyżką cedzakową delikatnie, jak największy skarb.
A potem… potem dzieje się magia. Gorący, rubinowy barszczu wigilijnego czeka w wazie. Taki tradycyjny przepis na uszka nie może się obejść bez dobrego, esencjonalnego barszczu. Zalewamy nim uszka i… cisza. Słychać tylko siorbanie i pomruki zadowolenia. To jest smak świąt. To jest ten moment, na który czeka się cały rok.
Co zrobić z uszkami, które zostaną? (jeśli zostaną!)
Zazwyczaj uszek robimy na zapas. No bo jak to tak, żeby zabrakło? Więc jeśli zostanie Wam trochę surowych, to śmiało można mrozić. Najlepszy patent to rozłożyć je na tacce, żeby się nie dotykały, zamrozić ‘na kamień’, a potem przesypać do woreczka. Wtedy się nie posklejają. I potem prosto z zamrażarki na wrzątek, super sprawa. Gotowane też można mrozić, ale ja wolę surowe. Jakoś mi się wydaje, że po ugotowaniu są lepsze takie prosto z wody. A jak chcecie je zjeść na drugi dzień, to do lodówki. Odgrzane na masełku z cebulką też są pyszne! Taki mój mały, poświąteczny grzeszek.
Skąd w ogóle wzięły się te uszka?
Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego jemy akurat uszka w Wigilię? To nie jest nowy wymysł. Ten staropolski przepis na uszka przetrwał wieki. Kształt miał przypominać ucho, żeby symbolicznie ‘usłyszeć’ nadchodzące nowiny w nowym roku. A grzyby, dar lasu, symbolizowały zdrowie, siłę i połączenie z naturą. Więc lepienie tych małych pierożków to nie tylko gotowanie, ale też podtrzymywanie pięknej, starej tradycji. To taka nasza polska supermoc, przekazywana z pokolenia na pokolenie. To właśnie ten tradycyjny przepis na uszka łączy nas z naszymi przodkami i z historią polskiej kuchni.
Wasze pytania i moje odpowiedzi
Dostaję sporo pytań o uszka, więc zebrałam te najczęstsze w jednym miejscu. Może i Wam się przydadzą.
- Jakie grzyby są najlepsze? Zdecydowanie suszone leśne. Borowiki, podgrzybki – one mają ten głęboki aromat. Pieczarki to nie to samo, naprawdę. To one decydują o smaku, jeśli chcecie by był to najlepszy tradycyjny przepis na uszka.
- A można ze świeżych? No można, ale to już nie będzie ten smak. Suszone mają o wiele więcej ‘umami’. Jeśli już musicie, to świeże trzeba bardzo dobrze podsmażyć, żeby odparować wodę i wydobyć smak.
- Moje ciasto jest twarde, co robić? Prawdopodobnie za krótko wyrabiane albo nie odpoczęło. Dajcie mu czas. A, i woda musi być ciepła, nie zimna! Czasem dodaję też łyżeczkę oleju, żeby było bardziej elastyczne.
- Ile tych uszek ulepić? Tyle, żeby nikt nie odszedł od stołu głodny! Lepiej mieć za dużo niż za mało. U mnie schodzą jak woda, więc robię zawsze podwójną porcję.
To co, lepicie ze mną w te święta?
Mam nadzieję, że mój przepis, a raczej opowieść o uszkach, zainspirowała Was do działania. To naprawdę nic trudnego, a radość z własnoręcznie zrobionych uszek jest bezcenna. To smak, który zostaje w pamięci na lata. Taki właśnie jest ten mój tradycyjny przepis na uszka – pełen miłości i wspomnień.
Życzę Wam wspaniałych, rodzinnych Świąt, pachnących grzybami i barszczem. Smacznego! A jeśli szukacie więcej świątecznych inspiracji, może skusicie się też na puszyste kluski na parze? Co prawda nie na Wigilię, ale w święta też trzeba coś jeść! A po więcej przepisów zaglądajcie na takie strony jak Gotujmy.pl czy Kwestia Smaku, tam zawsze coś fajnego się znajdzie.